Mógłbym się popastwić nad tym filmem. Ale jest weekend i idę na rower. Powiem krótko : guano. Film jest drogi ale za to wygląda jak zrobiony za 5 zł
ale film nie jest drogi. 2 części łącznie ponoć 166 milionów kosztowały, co jak na widowisko SF nie jest tak dużo. No ale tak czy inaczej wyglądało to średnio. Zwłaszcza ten robot.
Mało to też nie jest - Diuna (part 2) była niewiele droższa (a miała znacznie bardziej imponującą obsadę), a The Creator kosztował połowę tego co Rebel Moon. Za te 166 milionów można było nakręcić znacznie lepiej wyglądający film.
Nie wspominając o tym że pierwsze pół filmu to żniwa plus łzawe historyjki w stylu: DLACZEGO JA?
Później szybkie szkolenie i z prostych wieśniaków zrobili w 2 dni elitarnych komandosów :D
Potem zaczyna sie bitwa a tu jak wspomniałeś Indiański książę z gołą klatą i tomahawkiem wyskakuje na oddział żołnierzy którzy prują do niego z blasterów i żaden nie trafia idealnie walą po bokach :D
Żołnierze imperium używają wyłącznie karabinów/ blasterów no jak tam zwał
ale żeby Azjatycka - jedi miała jakieś szanse, to wyjątkowo zaatakował ją oddział z mieczami świetlnymi żeby przypadkiem nie odstrzelić jej od razu...
Na koniec tej farsy Kora Skywalker niszczy Drednaughta Śmierci
a rebelianci niszczą myśliwce imperium brzmi znajomo co?
Aha i ostatni smaczek na deser:
robot hasający po lasach z rogami jelenia na łbie po prostu rozjebał mi wątrobę
tego się już nie da odzobaczyć... co ten Synder ćpa to ja nie wiem ale mocno kopie...